A wieczorem...do wyboru: Okocim, Lech, Haineken, ale nie piwko tylko skrzynki po piwie! Zabawa polega na wchodzeniu na skrzynki, oczywiście coraz wyżej i wyżej. Efekt jest zawsze ten sam;) Inne doznania w zależności od tego czy spada się z pątej, ósmej czy z trzynastej skrzynki. Wdrapałam sie na ósmą skrzynkę a spadanie zakończyło się drobną (stłuczenie piszczela z potężna fioletową sliwą) kontuzją nogi. Nie powstrzymało mnie to przed kolejnym szaleństwem w postaci wspinania się po linie "na małpę". Liny zaczepione na drzewach a cel wspinaczka ku wierzchołkom sosen na wysokość około 20 m. Pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem-zaliczone 3/4 drogi. Zacisnięte zęby i dźwięki niczym na korcie tenisowym pozwoliły mi się wspiąć za drugim podejściem. To zadanie wymagało niezłej kondycji.
Pełna gotowość.
Kask już spada...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz