Wczorajszy wieczór spedziliśmy w Katowicach na ściance. Trzy godziny staraliśmy się pokonać grawitację i własne słabości. Wspaniała zabawa, choc wspinaczka skałkowa może dostarczać wiecej frajdy i satysfakcji, ale na to trzeba będzie poczekać. Po tym ekstremalnym sporcie czas na kolejne (niekoniecznie te niebezpieczne), ale o tym kiedyś na blogu.
I co dalej?
Dawid zaliczył sciankę i wraca na ziemię
Sprawdzenie węzła i gri-gri
Wpięcie gri-gri
1 komentarz:
Sabinko....ranyyy...gdzieś ty tam wlazła...jestem pełna podziwu dla twojej życiowej energii i aktywnośći... Pewnie nie wniosłabym na górę swojego kuperka...Gratulacje.
Ola S-L
Prześlij komentarz