"Bałagany, bałagany błogie
Gdy niczego nie muszę, a mogęBałagany sobotnio-niedzielne
Bałagany tytoniowo-chmielne
Błąka się w nich od ściany do ściany
Człowiek wreszcie bez końca wyspany
Pierwszą kawą leciutko nagrzany
Jak kocham takie dni...
Kocham gubić się w miękkim szlafroku
Przebąblować w nim sobie do zmroku
Nie doznając spraw pilnych natłoku
Czekać aż się przyturlasz ty...
Bałagany, bałagany błogie...
Słowa "bardzo" i słowa "koniecznie"
Odpłynęły żegnane serdecznie
A panoszy sie po podłodze -"Może", "może", "może", "może"
...Byle dożyć do następnego
Bałaganu tak osobistego
Znów odwiesić roboczą zbroję
Ja to kocham jak tu stoję...
Ja to kocham jak tu stoję...
Ja to kocham...Bałagany, bałagany błogie..."
Dobry dowcip...
Śpiochy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz