Po śniadaniu, poranek "wypełniono mi" pobytem w SPA. Na dzień dobry masaż różany.
Zrelaksowana, mogłam przystąpić do realizacji kolejnego punktu zaplanowanego przez Dawida. Zwiedzanie zamku. Jak się okazało bardzo kameralne: my i pani przewodnik.
Oto pewna historia się zaczyna,
gdzie około XV w. na miejscu kamiennego dworu , zamek zaczął powstawać.
Tu majątki swe przez małżeństwo połączyły rodziny Reichenbachów i Ratschinów
Z zamkiem związana jest legenda o pięknej Neyi, której
brzęk bransolet słychać ponoć do dziś
Zwiedzaliśmy pomieszczenia w najstarszej części zamku
i natrafiliśmy na wyrzeźbiony na drzwiach wizerunek kobiety, który powstał według projektu Alfonsa Muchy
Później oczywiście oddałam się zachwytom nad kaflami, które są tak bliskie moim haftowanym motywom
Pani przewodnik opowiedziała historię księgi, która się spaliła i z której został maleńki skrawek. Dodała, że jeśli któraś z pań odczyta treść zapisaną na skrawku papieru, dostąpi szczęścia i powodzenia. Tak oto ta szkatuła się otworzyła, a panna która nad skrawkiem papieru wzrok wytężała, odczytawszy tajemnicze zdanie zaniemówiła...
Serce zadrżało wybrance, gdy u swych stóp na kolanach lubego ujrzała
ogarnęło pannę wzruszenie, nim wyrzekła słowo zgody,
by na palcu pierścionek swe miejsce znalazł!
W obecności świadków zaręczyny rychło ogłoszono, które to na stałe w historię
zamku w Trzebieszowicach się wpisały i ujęte będą w mowach przewodników:)
1 komentarz:
a myślałam że prawdziwych romantyków już nie ma....
Prześlij komentarz