20 wrz 2008

CANNELLONI CZYLI KONCERT RUROWY

Z tęsknoty i natchnienia powstawał lento, ale maestoso pomysł na przywitanie mego Pana Serca. Nie mogło być to zwyczajne mormorando! Wykorzystując dynamikę dostępnych pod reką instrumentów kuchennych animato, con amore przystąpiłam do tworzenia. Bez partytur, partia na dwa głosy ja i słynne cannelloni. Nic dziwnego, że dopadła mnie lekka trema, ale zgraliśmy się i powstał unikalny koncert rurowy. Prima!

Rury surowe, nieokiełznane...

Kopple- moje połaczenia w postaci mięsa mielonego, sosu pomidorowego i tajemnych przypraw.

Cudowne połączenie prostoty z finezją.


Ale rury czyli błądzące nutki smakowe.

Sos carbonara - pełen natchnienia

Gra o oktawę wyżej

Moja potrawa juz "rezonuje" z piekarnika
Danie koncertowe

Brak komentarzy: