Znowu telewizor jest przeze mnie oblegany, bo J. Kowalczyk wspina się na morderczy podbieg Alpe Cermis. Ma przewagę i wygrywa, ale włożony w bieg wysiłek musiał być ogromny, bo Justyna leży przez chwilę za linią mety. Sukces jest ogromny, bo jako pierwsza zawodniczka wygrała dwa razy z rzędu Tour de Ski. Ja się emocjonuję a reszta rodzinki sennie zagląda spod powiek, ciesząc się niedzielą. Finisz Za linią mety Przed dekoracją medalową A tu tacy sami zapaleńcy jak ja:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz